niedziela, 16 kwietnia 2017

Część 7.

~Zayn~
Tysiące ludzi, flesze i nie kończące się prośby o autografy i zdjęcia. To od zawsze było bardzo męczące i mnie wykańczało, dlatego  nie wiem co tu jeszcze robię, podtrzymując na ramieniu Perrie, która właściwie tu nic nie zawiniła.
- Zayn, popatrz na mnie - mówi jedna z mniej wkurzających reporterek, więc akurat do niej postanawiam się odwrócić. Kładę swoją rękę na talii Perrie i patrzę w obiektyw, wykrzywiając swoje usta w uśmiechu. Spoglądam na moją towarzyszkę, a ona tylko patrzy z nienawiścią wypisaną w oczach na mnie. Widząc to pochylam się do jej ucha i szepczę:
- Uśmiechnij się, kurwa.
- Zabije cię zasrany arabie- odpowiada nieco głośniej i uśmiecha się, po czym spogląda na reporterkę, która się nam przygląda.
- Perri, mogłabyś powtórzyć to do kamery? Wszyscy jesteśmy ciekawi co mówisz do swojego męża na ucho.
- Oczywiście. Mówiłam tylko, że gdyby był islamistą, od razu bym się mu oddała. - każde słowo wypływało z niej jak z karabiny, ale jak zauważyłem, nikt inny nie miał z tym problemu.
- A to ciekawe. - powiedziałem pod nosem, by nie musieć tego powtarzać przed kamerą.
Perrie najwidoczniej zaspokoiła apetyt reporterki, bo zaraz po jej słowach kobieta odeszła, ale na jej miejsce przybyło jeszcze więcej kolegów z jej branży.

***
Po gali odprowadziłęm Perrie do samochodu Daniela, a sam postanowiłem bawić się dalej. Dobrym pretekstem do imprezowania było after party, które jak zawsze nie mogło się obyć bez naszej ekipy. Mam tu na myśli mnie, Tommo, Hazze, Liasia i Nialla.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Częsć 6.



- Okey, pokaż co potrafisz - powiedziała Perrie, ściągając gumkę spinającą jej włosy i przeczesując je palcami.
- A tak w ogóle, gdzie są kondomy? - zapytałem z ciekawości.
- Wzięłam je ze sobą, bo niewiadomo kiedy mogłyby mi być potrzebne.
- A były ci potrzebne?
- Nie, ale tak na wszelki wypadek.
- Aha, czyli jakby się coś trafiło to byś się puściła?
- No raczej. A skąd wiesz, że nie ma ich w szufladzie pod blatem?
- MAHONIOWYM blatem, nie po to zapłaciłem dziesięć tysięcy funtów, żebyś nazywała go tylko blatem.
- Okey, przejdźmy już może do rzeczy. - Popatrzyła na mnie z wyższością, ale ja nie dam jej tej satysfakcji.
Złapałem ją w talii i swoimi biodrami, a raczej tym co mam w bokserkach - o kurwa, nie mam na sobie bokserek, ale to może lepiej - napierałem na nią przyciskając ją do ściany, by nie mogła się ruszyć.
Pochyliłem się nad jej uchem i wyszeptałem:
- Nie poznaję cię. Dawna Perrie już od przebywania ze mną w jednym budynku jęczałaby z podniecenia, a teraz... - Przygryzłem płatek jej ucha, a ona nie wydała z siebie najmniejszego jęku. - Ktoś musiał ci dobrze włożyć. Ale nikt mnie nie pobije. Po tej nocy nie ruszysz dupy z bólu, a jak jękniesz, będzie jeszcze gorzej. - Mówiąc to widziałem strach przemykający po jej twarz, ale zaraz potem wybuchnęła śmiechem.
- Zobaczymy czy później będzie ci do śmiechu. - Uśmiechnąłem się chytrze.
Zrobiłem mokrą ścieżkę językiem od jej ucha do kącika ust i przejechałem nim po nich. Rozchyliłem jej wargi i złączyłem nasze usta w najbardziej brutalny sposób jaki można było. Chyba jej się to spodobało, bo wplotła dłonie w moje włosy i ciągnęła za nie lekko. Przeniosłem usta na jej szyję, a ona włożyła swoje dłonie do tylnich kieszeni moich spodni, by co jakiś czas ścisnąć jeden z moich pośladków. Całując ją już w usta chwyciłem za róg jej koszulki podciągając ją powoli w górę. Perrie automatycznie podniosła swoje ręce w górę, a ja pozbawiłem ją bluzki.
19:44
Zmierzyłem ją wzrokiem i skierowałem się w stronę łóżka ciągnąc ją za sobą. Popchnąłem ją na nie zręcznie rozpinając swoje spodnie. Ona leżała na łóżku podpierając się na przedramionach i wpatrywała się w moje nagie ciało mówiąc:
- Co ty, bokserek nie nosisz?
- Jak widać, zresztą muszę być gotowy na wszystko - odpowiedziałem, a pomieszczenie wypełnił jej śmiech. Podszedłem do Perrie i położyłem na niej podpierając się na rękach, które były oparte po obu stronach jej głowy. Wpatrywałem się przez chwilę w jej oczy, a ona odparła:
- Pospiesz się, bo wieczorem musimy iść na galę.
- Ty to umiesz zepsuć atmosferę. - Uśmiechnęła się szyderczo, a ja postanowiłem przejść do rzeczy. Zdjąłem jej spodnie i rzuciłem je w kąt pokoju. Zgiąłem łokcie i oparłem się na przedramionach, po czym błądziłem językiem po jej brzuchu tworząc ścieżkę w stronę jej majtek. Chwyciłem zębami za ich brzeg i pociągnąłem w dół zatrzymując je przy kostkach.
Podniosłem wzrok na dziewczynę, a ona przygryzła dolną wargę wpatrując się w moje poczynania. Wykrzywiłem usta w uśmiechu, a ona zarzuciła swoje nogi na moje barki zrzucając jednocześnie majtki z kostek. Złapałem je trzymając w kostkach i rozłożyłem je po obu stronach mojego ciała. Puszczając jedną z nich przejechałem ręką po jej kobiecości, widząc jak na wewnętrznej stronie jej ud automatycznie pojawiła się gęsia skórka. Wyczułem opuszkami jej łechtaczkę patrząc na Perrie. Moje palce mimowolnie, z przyzwyczajenia zaczęły się nią bawić, a ja widziałem jak blondynka kurczowo trzyma się prześcieradła po obu stronach swojej głowy marszcząc je. Nie słysząc od niej żadnych odgłosów, które zapewne tłumiła nachyliłem się nad nią i oplotłem ustami jej łechtaczkę zaczynając ją ssać. Perrie już prawie dochodziła, ale ja chcąc to przyspieszyć wszedłem w nią językiem i poruszałem nim jak tylko mogłem.
Dziewczyna doszła, a ja z uśmiechem oblizałem usta i podniosłem się siadając na skraju łóżka:
- W ramach podziękowania, chyba ty musisz coś dla mnie zrobić - odparłem, nie przenosząc na nią wzroku.
Wstała z łóżka i powolnym krokiem skierowała się w moją stronę. Stanęła przede mną i śledziła palcem moje tatuaże na klatce piersiowej, po czym błądziła nim po mojej szyi wreszcie chwytając za brodę i karząc mi wstać. Jak nigdy byłem posłuszny, bo jak Perrie przejmuje inicjatywę to może być ciekawie. Wstałem, a ona obruciła mnie i pchnęła na ścianę.
Dziewczyna przejechała ręką wzdłuż mojego boku i zginęła kolana do klęku.
Przełkneła ślinę wzięła do reki mojego penisa, oblizała go i wsadziła do buzi. Wiedziałem, że byłem już blisko, chciałem za coś chwycić, ale koło mnie była tylko lampka nocna. Chwyciłem za jej czubek i ściskałem, w tym samym czasie Perrie prawie zaktusiła się biorąc go do buzi w całości.
Jej buzie wypełnił biały płyn, a ona z pytającym wyrazem twarzy spojrzałam na mnie. Zacisnąłem ręce na lampie z wściekłości i powiedziałem:
- Połykasz lub wypluwasz.
Dziewczyna tylko spojrzała na mnie i wypluła zawartość swojej buzi wprost na mnie. Zacisnąłem rękę na lampie jak tylko mogłem, a ona automatycznie się rozbiła. Skórę mojej ręki przebiły kawałeczki szkła, a wszystko przez Perrie, dlatego blondynka musi zostać ukarana. Chwyciłem ją gwałtownie za przedramiona i popchnąłem na łózko. Położyłem się na niej wchodząc w nią i z sekundy na sekunde poruszając się coraz to szybciej. Perrie między jękami wypowiadała tylko moje imie, właściwie to tylko jego część i właśnie o to mi chodziło. Pieprzyłem ją jak tylko umiałem, zasłużyła sobie na to. A może dla niej to wcale nie była kara tylko nagroda? Widocznie jej się podoba, ale mi też, więc nie zamierzam tego przerywać.
Nagle do moich uszu dobiegły czyjeś kroki, spowolniłem więc ruchy i spojrzałem na otwierające się powoli drzwi. Pojawił się w nich Daniel, który stanął w bezruchu, a po chwili odezwał się:
- Malik! Już naprawdę nie mogłeś wytrzymać? - Wpatrywaliśmy się w niego, co jakiś czas wymieniając spojrzenia.
- A co? Zazdrościsz? - zapytałem, ale wiedziałem, że odpowiedź nie będzie zbyt miła.
- Już nie miałeś komu kutasa wsadzić, że skończyłeś ze swoją żoną, której tak bardzo nienawidzisz? - Spojrzał na Perrie przepraszająco, co było dla niego nowością. - Skączcie to, czekam na was w samochodzie.
- Po co?
- Perrie poprosiła mnie, żebym podwiózł was na galę. - Daniel skierował się już do wyjścia, ale ja zamierzałem jeszcze się z nim podrażnić.
- A może chcesz do nas dołączyć, co?
- Pierdol się Malik, mówiłem ci już, że jestem hetero. - Wyszedł i zostawił nas samych.
- Mówiłeś serio o tym trójkącie?
- Masz coś przeciwko?
- Jesteś bi?
- Nie, właściwie to nie wiem, bo nigdy nie próbowałem z facetem. Ale zawsze musi być ten pierwszy raz. - Zniknąłem w łazience zostawiając dziewczynę leżącą na łóżku.
Wszedłem pod prysznic puszczając strumień ciepłej wody. Ciecz spływała po mnie, a ja przemyłem ciało i przewiązałem ręcznik na biodrach oraz wyszedłem, żeby przebrać się w coś odpowiedniego na galę. Idąc w stronę sypialni zostawiałem mokre ślady stóp, które automatycznie zasychały. Przekraczając próg zawiesiłem wzrok na Perrie, która próbowała wstać z łóżka.
- Co ty robisz? - zapytałem z ciekawością.
- Jak myślisz?
- Niech zgadne... yyyy ...chcesz przytulić podłogę?
- Nie kurwa. Zaraz zacznie się gala, a ja nie moge wstać z łóżka, bo chciałeś mi pokazać, że jesteś w tym najlepszy.
- Możesz powiedzieć to w wywiadzie, wyobrażam już sobie naglowki gazet: "Malik - najlepszy z najlepszych".
- Nie gadaj tylko pomóż mi wstać. - Podszedłem do niej i pomogłem wstać.
- A gdzie jest prezerwatywa, bo nie chcę, żeby plątała się w łóżku, kiedy będę spała.
- Jaka prezerwatywa?
- No wiesz, taka gumka, którą wkładasz na kutasa, żeby dzieci nie było.
- Wiem co to.
- To gdzie jest?
- Przecież się nie zabezpieczaliśmy.
- Zayn! - krzyknęła.
- Jakby co, to sprzedamy na ebay'u. Kto by nie chciał idealnego dziecka Zayna i Perrie?
- Przestań pieprzyć, a teraz szykuj się do wyjścia.
- Okey - odpowiedziałem i upuściłem ją z chukiem na podloge.
- Ała

***
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Daniel ruszył i puścił swoją piosenkę.
- Weź przełącz na coś innego.
- Weź mnie nie wkurwiaj Malik, bo zaraz jebniesz głową o ten chodnik po lewej.
- Nie spinaj się tak.
- NIE. RÓB. ZE. MNIE. PEDAŁA.
- Okey, spoko.
Całą drogę na miejsce jechaliśmy w ciszy. Było to zaskakujące, bo Perrie zawsze miała coś do powiedzenia, a tymczasem milczała i kręciła się na swoim miejscu jak nigdy. Chyba z bólu nie mogła usiedzieć, ale nie zamierzałem zaczynać tego tematu.
Gdy byliśmy już na miejscu pomogłem wysiąść Perrie, żeby zachować opinie idealnego męża. Chwyciłem ją za rękę i podążyliśmy z uśmiechem wzdłuż czerwonego dywanu.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Cały rozdział nie jest poprawiony, ale jego część przez bete Monike

środa, 26 listopada 2014

Część 5.




Smacznie sobie spałem, gdy do moich uszu dobiegł czyjś głos. Był to Daniel.
- O kurwa, Malik. - Po tych słowach rozchyliłem powieki i rozciągnąłem się, zauważając w tym samym momencie, że jestem nagi. - Ukradli ci ciuchy czy na kogoś czekasz? - kontynuował Daniel.
- Byłem pewny, że się ubrałem po wczorajszym.
- A co było wczoraj? - zapytał ze śmiechem. - Jakie miejsce tym razem wybrałeś? - Chwyciłem poduszkę i rzuciłem w niego, jednak mój rzut nie był celny.
- Wal się, idę się ubrać. - Wstałem i jedną z poduszek zakryłem pewne części ciała. Następnie skierowałem się do sypialni.
- To zostawmy na wieczór. - W drodze uśmiechnąłem się tylko sam do siebie, ale wiedziałem, że Daniel zrobił dokładnie to samo, co ja.
Rzuciłem poduszkę na łóżko i wybrałem z szafy przypadkowe spodnie i czarną koszulkę. O kurwa, zapomniałem o bokserkach, no tak, ale czy one w ogóle są mi potrzebne? Myślę, że nie. Zdecydowałem wreszcie i poszedłem do kuchni, gdzie czekał na mnie Daniel.
- To tak wygląda pan Malik po upojnej nocy? - Daniel znów się ze mną drażnił, nigdy nie było mu dość.
- Daruj sobie. Po co właściwie przyszedłeś? - zapytałem chcąc wiedzieć, o co chodzi. - Bo raczej nie, żeby sobie na mnie popatrzeć. - W tym momencie pociągnął duży łyk soku, a kiedy to powiedziałem, prawie wypluł go z buzi.
- Jak jeszcze nie wiesz, to jestem hetero - odpowiedział, gdy już uspokoił oddech.
- Odpowiesz mi łaskawie na pytanie?
- Pamiętasz jak prosiłeś mnie, żebym znalazł coś na tę prawniczkę? - Pokiwałem twierdząco głową.
- No i znalazłeś?
- Można tak powiedzieć, ale nie wiem czy to cię zainteresuje.
- No mów, sam zdecyduję - odparłem, chcąc czym prędzej wiedzieć o jej czarnej stronie.
- To usiądź i słuchaj. - Nie posłuchałem go, ale za to oparłem się rękami o blat, jednocześnie wyobrażając sobie, jak cudownie mogło być wczoraj.
- Rok 2009, obóz pływacki przy jeziorze na obrzeżach Amsterdamu. Twoja nieskazitelna pani prawnik wrzuca do wody chłopaka, który nie chciał jej pocałować.
On cudem uchodzi z życiem, a ona trafia do poprawczaka. Wychodzi z niego rok później dowiadując się, że jej ojciec został zamordowany przez niewiadomo kogo. Dziewczyna postanawia zemścić się na nim i już pół roku później zostaje skazana na 6 lat więzienia. Dowiadując się o tym ucieka do Londynu i zmienia nazwisko.
- W takim razie, jak ona została prawnikiem? - zapytałem zdziwiony.
- Wyrok uległ zatarciu. - Pod wpływem jego słów ręce mimowolnie ześliznęły mi się z blatu. Otrząsnąłem się chwilę później, wyszedłem z kuchni i w pośpiechu zabrałem skórzaną kurtkę z wieszaka. Nie zamykając za sobą drzwi, podbiegłem do samochodu i ruszyłem z piskiem opon. Z daleka słyszałem jeszcze krzyki Daniela, ale mało mnie one obchodziły.
Byłem już blisko centrum, kiedy zadałem sobie pytanie, gdzie ja właściwie jadę. Przecież miałem jechać do Alison Grey, a może Alison Lean? W tym samym momencie skręciłem w przeciwnym kierunku, o mało co nie potrącając kobiety z dzieckiem, która właśnie przechodziła przez ulicę.
Gdy byłem już w pobliżu mojego celu zaparkowałem i przeszedłem się tam, żeby jeszcze ochłonąć.
W budynku odnalazłem drzwi z tabliczką "Alison Grey" i bez pukania wszedłem do środka. Tam powitały mnie słowa, które najwyraźniej nie były skierowane do mnie:
- Mary, prosiłam, żebyś nikogo nie wpuszczała. - Nic nie odpowiedziałem, tylko czekałem, aż podniesie wzrok znad papierów. Chwilę później zrobiła to, co chciałem, a na moich ustach ukazał się szeroki uśmiech. - To znowu pan?
- Też się cieszę, że panią widzę. - Naciągnęła usta tak, że jej uśmiech nie wydawał się szczey, ale to zapewne celowe zagranie z jej strony.
- Dobra, daruj sobie. - Wstała i ruszyła w moim kierunku. - Najlepiej wyjdź. - Wskazała ręką drzwi, ale MNIE tak łatwo się nie pozbędzie.
Spojrzałem na nią moim spojrzeniem pt."cotykurwasobiemyśliszniewieszkimjestem?" i dodałem: - Okey, wychodzę, ale możesz tego pożałować. - Odwróciłem się, żeby wyjść, kiedy ona mi odpowiedziała.
- I co mi zrobisz?
Myślisz, że jak laski na twój widok ściągają majtki, to możesz wszystko? - No właśnie o takie pytanie mi chodziło, a teraz ją uświadomię, co mogę.
Obróciłem się na pięcie w jej stronę, kopnąłem butem drzwi, które automatycznie się zamknęły i przytrzymałem Alison przy ścianie tak, aby nie mogła się ruszyć. Zmniejszyłem dystans między nami i mogłem usłyszeć, jak mocno bije jej serce w tym właśnie momencie. Uśmiechnąłem się w duchu widząc jak na nią działam i nachyliłem się nad jej prawym uchem, szepcząc:
- Wiem o tobie więcej niż ci się wydaje. Kojarzysz kogoś takiego jak Alison Lean? - Pokręciła przecząco głową. - Ja chyba też nie. - Wiedziałem, że zrozumiała, co mam na myśli i teraz będzie już współpracować.
Puściłem jej nadgarstki, a ona zapytała:
- Skąd to wiesz?
- Mam swoje sposoby - powiedziałem, a pomieszczenie wypełnił mój śmiech. - Zadzwonię, żeby omówić szczegóły współpracy. - Ostatni raz spojrzałem na nią, ale ona tylko tępo patrzyła się w jakiś oddalony punkt. Nie dziwię się, że jej pewność siebie nagle gdzieś znikła, przecież właśnie poinformowałem ją, że jej tajemnica nie jest nią już dla wszystkich.
Wróciłem do domu, a w sypialni zastałem Perrie rozpakowującą walizki. Przywitałem się z nią jakby nigdy nic, bez żadnych emocji, a jej to widocznie nie wystarczyło. Podeszła do mnie i cmoknęła w policzek zostawiając na nim różowy ślad w kształcie jej ust.
- Musiałaś? - syknąłem, wycierając twarz jakąś chusteczką.
- Co ty taki spięty?
- Bo ty jesteś w pobliżu.
- Jakoś na mahoniowym blacie moja obecność ci nie przeszkadzała.
- Ty też nie wyglądałaś wtedy na niezadowoloną.
- Udawałam.
- To teraz nie będziesz musiała.

***
Beta rozdziału - Monica

Hej, napisze krótko, żeby nie zanudzać.
1.Mam nadzieje, że rozdział wam się podoba. 
2.Dziękuje osobą, które komentują, bo to naprawde motywuje.
3.Zapraszam do zakładki "bohaterowie", bo zaszły tam pewne zmiany.
4. Jeżeli ktoś chciałby być informowany o rozdziałach napiszcie do mnie na twitterze - @domili_imbanana.
5. Zapraszam też na moje inne blogi:
http://zwiastuny-doublenik.blogspot.com
http://i-miss-everything-we-did.blogspot.com
http://i-hope-your-heart-is-strong-enough.blogspot.com

środa, 12 listopada 2014

Część 4.






W tamtym momencie byłem niczym tykająca bomba, która w każdym momencie mogła eksplodować. Dlatego też postanowiłem odreagować w jednym z moich ulubionych klubów, "NoRules".
Skierowałem się do samochodu i już po chwili byłem pod wejściem do budynku, gdzie stała parometrowa kolejka do drzwi. Nie zważając na nią udałem się w stronę ochroniarzy. Podniosłem na nich wzrok, a oni, skinieniem głowy, wydali mi przepustkę na wejście do środka. Wchodząc usłyszałem za sobą głosy - podchodzące pod piski - dziewczyn, które prawdopodobnie mnie poznały. Szybkim krokiem odnalazłem swoją loże i rozwaliłem się na czarnej kanapie. Zamówiłem dwa drinki i usadowiłem się wpatrując w blondynkę przy barze, która raczej nie była w moim typie.
Nagle poczułem uderzenie i coś - lub ktoś - wbiło mnie w fotel. Okazało się, że to jakaś laska "przypadkowo" wpadła na moje kolana. Spojrzałem na nią i zeskanowałem jej ciało od dołu do góry, kończąc na jej oczach, kiedy już stanęła na własnych nogach. Podniosłem się z sofy i stanąłem zaraz za nią muskając palcami jej talię. Przejechałem opuszkami po ręce dziewczyny i chwyciłem jej dłoń.
Rzuciłem na stół, z nietkniętymi drinkami, pieniądze, by uregulować rachunek i wyszedłem, wraz z nieznajomą, z klubu.
***
Pomogłem jej wysiąść z samochodu, kiedy byliśmy już pod moim domem. Nie zamierzałem się z tym ukrywać, a Perrie - jak to zwykle - nie było, więc łatwo mogłem uniknąć niezręcznej sytuacji.
Wprowadziłem ją do domu i zapytałem:
- Zrobisz dla mnie coś specjalnego? - Spojrzała pytająco, ale szybko zmieniła wyraz twarzy, tak, by wydawała się pewna swojej odpowiedzi.
- Co zechcesz. - Uśmiechnęłam się, a w głowie roiło mi się od pomysłów, ale postanowiłem wybrać ten, który najbardziej mi odpowiadał.
Wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem do kuchni, na co odpowiedziała mi kolejnym pytającym spojrzeniem.
- Chcesz się teraz wycofać? - zapytałem i spojrzałem na nią jednym z moich mrocznych, lecz zarazem uroczych spojrzeń.
- Nie, no co ty? - odpowiedziała łamiącym się głosem. - A o co mnie dokładnie "prosisz"?
- No wiesz, kiedyś, kiedy jeszcze Perrie mnie pociągała, ruchałem ją na tym oto właśnie blacie. - Przeciągnąłem ręką po jego wierzchu. - On jest mahoniowy - podkreśliłem. - Tak, żebyś wiedziała.
- Okey, to już wiem - powiedziała, z lekkim uśmieszkiem na pełnych ustach.
- Było cudownie, oczywiście dzięki mnie, bo Perrie nie była wprawiona i musiałem ją nauczyć wielu rzeczy. Na szczęście szybko się uczy.
- Czyli mam zrobić to samo? - zapytała. - Dać ci się wyruchać na tym kuchennym, MAHONIOWYM blacie?
- Masz z tym jakiś problem? - zapytałem, w miarę grzecznie, żeby nie było, że jest zmuszana.
- Może być ciekawie. - Uśmiechnęła się, a ja chwyciłem ją za tyłek i podniosłem na wysokość blatu, sadzając na nim.
Chwyciła róg swojej koszulki i już chciała ją podnieść do góry, kiedy ja chwyciłem jej nadgarstki i położyłem.
- Błąd. To ja ściągam twoją koszulkę. - Przygryzła tylko swoją dolną wargę i patrzyła na moje ręce próbujące zedrzeć z niej materiał.
Wreszcie uporałem się z jej bluzeczką i pochyliłem się, żeby ją pocałować (jeśli można było to tak nazwać). Jedną ręką chwyciłem jej biodro i przyciągnąłem do siebie, drugą zaś rysowałem linie na brzuchu, aż do rozporka jej spodni. Szybko go rozpiąłem i ściągnąłem z niej zbędne ubrania.
Trzymałem zębami jej wargę, po czym przeniosłem usta na jej szyję. Wiła się pod moim ciałem, więc postanowiłem ściągnąć spodnie i nie czekać już dłużej. Szarpnąłem za zamek od spodni, a ona oparła swoje dłonie o mój goły już tors. Spuściłem bokserki na podłogę i wdrapałem się na blat, grzebiąc wolną ręką w szufladzie, w poszukiwaniu prezerwatywy. W końcu oderwałem się od niej.
- Gdzie są kurwa kondomy? - krzyknąłem, a ona zwinnym ruchem zeskoczyła z blatu.
- Spięty jesteś, ja wychodzę. -poinformowała mnie i zaczęła wciągać na siebie ciuchy.
- To pomóż mi się rozluźnić.
- Chciałam, ale nie będę ryzykować bachorem, spadam.
- Nawet z Zaynem Malikiem? - Nie usłyszałem już odpowiedzi.
Wyszła, a ja zostałem sam, goły, stojący obok mahoniowego blatu.
***
Doprowadziłem się do porządku i odszukałem w moim minibarku szklankę i szkocką. Piłem, piłem i piłem. Pamiętam tylko jak dolewałem ciągle więcej do czasu, aż się skończyła, a mi nie chciało się iść po więcej - albo po prostu nie mogłem wstać z kanapy.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Beta rozdziału - Monica

środa, 29 października 2014

Część 3.




Szybko zwlekłem się z sofy i pozbierałem ciuszki pozostawione przez Perrie na podłodze, po czym włożyłem je do pełnej szafy. Przeszedłem holem do sypialni i otworzyłem okno, by do pokoju dochodziło świeże powietrze.
Przebrałem się w świeże ciuchy i podążałem do drzwi wejściowych, gdy coś zawibrowało mi w kieszeni spodni. Wyjąłem z niej telefon i otworzyłem wysłanego przed chwilą sms'a:




Kto to jest Zoe? Czy tylko ja mam taka słabą pamięć? Postanowiłem o tym zapomnieć i wyszedłem z domu do samochodu.
W drodze sprawdziłem najbliższą kancelarie prawniczą i pojechałem w jej stronę. 
Wysiadłem z samochodu i odnalazłem drzwi z napisem ALISON GREY. Imię i nazwisko wydawało mi znajome, ale bez wahania wszedłem do środka i zobaczyłem przed sobą kobietę z mojego snu: - Nie nauczyli pukać?-zapytała z kamiennym wyrazem twarzy.
- Jak nie muszę to nie pukam. Ale jak pani chce, mogę wejść jeszcze raz. - zadałem pytanie retoryczne i czekałem na odpowiedź.
- To proszę to zrobić, ale szybko bo zaraz wychodzę. - odpowiedziała, a ja miałem nadzieję, że się przesłyszałem.
- Zapytałem z grzeczności, więc może od razu przejdźmy do rzeczy... - zacząłem swój monolog, w którym ona bezczelnie mi przerwała.
- Ja też na  razie jestem grzeczna, ale mogę nie być. Nie żartowałam. - zatkało mnie, miałem nadzieje, że ona nie mówi poważnie, ale widocznie byłem w błędzie, wielkim błędzie i na wielką niekorzyść dla mnie było przekomarzanie się z nią.
- Zapomnijmy o tym niemiłym incydencie i przejdźmy do rzeczy, bo nie mam zbyt dużo czasu. - znów próbowałem zacząć, ale sytuacja znów się powtórzyła.
- Nie mam dużo czasu, a ty tylko to ignorujesz.
- Chciałbym przypomnieć, że nie jesteśmy na "Ty". - przypomniałem spokojnie, bo chciałem załagodzić sytuacje.
- Moi klienci zazwyczaj pukają do drzwi.
- Zazwyczaj, a ja nie jestem takim zwykłym klientem. Nazywam się ZAYN MALIK. - powiedziałem i zrobiłem pauzę, żeby miała czas zastanowić się czyżby na pewno mnie nie zna.
- Zayn, jak? - odpowiedziała drwiącym głosem. Momentalnie wszystko się we mnie zagotowało, ale próbowałem sprawiać wrażenie niewzruszonego.
- Może powinienem zmienić prawnika? - zapytałem, myśląc, że to coś zmieni.
- Jak można zmienić coś czego nie ma? - zapytała, a ja musiałem chwile zastanowić się nad odpowiedzią.
- Nie ważne czy coś jest możliwe, ja mogę i potrafię wszystko, na pewno chciałabyś zmienić coś w swoim życiu, co? - mówiłem to z przekonaniem i widziałem, że w jej głowie szybkim tempie przelatują różne myśli, chyba wspomnienia.
- Mówisz jak jakiś "Dżin", a na takiego mi nie wyglądasz. - nie wiem czy dobrze to interpretuje, ale uznałem to za komplement (nie wyglądam na taniego iluzjonistę, który wmawia wszystkim, że czaruje) i uśmiechnąłem się lekko. Widocznie spodobał się jej mój uśmiech, bo na jego widok momentalnie ułożyła usta w podkówkę ukazując białe zęby, ale gdy zauważyła swój odruch, znów zaczęła się ze mną spierać:
- Twój uśmieszek na mnie nie działa. - sama sobie zaprzeczała i pozwoliłem sobie to wykorzystać.
- Właśnie widzę - sarknąłem i zaśmiałem się - Ale nie tylko to mam do zaoferowania. - uśmiechnąłem się pod nosem.
- Masz chyba na kim próbować te swoje sposoby, ale mnie możesz sobie odpuścić. - szczeka mi opadła. Co? Mówiła, że mnie nie zna.
- Co? - zapytałem zaciekawiony stylem swojego życia widzianym przez inną osobę.
- To co słyszałeś, nie masz najlepszej reputacji na świecie, ale widocznie za to ludzie cie kochają - powiedziała - "Zayn Malik zdradza Perrie na prawo i lewo" - zacytowała zapewne jedno z wielu tytułów z kolorowych gazetek. - Jesteś wprost ideałem islamskiego męża - skomentowała, ale wyczułem, że to nie był sarkazm - przynajmniej nie wyżywasz się na niej.
- Właśnie, a ona tego nie docenia. - odpowiedziałem, by wbić się w klimat rozmowy, ale najwidoczniej to była zła odpowiedź.
- Skończyłeś już? Bo mam zamiar wychodzić. - powiedziała i skierowała się w stronę drzwi. Doszła do nich i zatrzymała się przed progiem ich progiem. Wskazała mi ręką wyjście, ale ja jako gentleman nie mogłem pozwolić, by kobieta mnie przepuszczała.
Stanąłem za nią i chwyciłem ją w talii kierując jej sylwetkę w stronę wyjścia. Pochyliłem się też w stronę jej ucha szepcząc:
- Wiem o tobie więcej niż ci się wydaje. - pogłaskałem jej policzek wierzchem dłoni i założyłem pasemko jej ciemnych włosów za ucho - Jeszcze się spotkamy.
Oplatając jej plecy ramieniem wyprowadziłem ją z pomieszczenia, po czym wyminąłem ją stając do niej przodem. Wyciągnąłem z tylnej kieszeni wizytówkę i podałem jej uśmiechając się. Jej twarz była blada, bez emocji, ale widziałem w jej głębi promyczek niepokoju. To właśnie chciałem osiągnąć i jak zawsze mi się udało.
***
Wyszedłem z budynku i od razu wyciągnąłem paczkę papierosów. Była mi teraz strasznie potrzebna, bo moja złość, którą próbowałem ukryć z minuty na minute stawała się coraz większa.
Wyciągnąłem jednego papierosa i z wprawą zapaliłem końcówkę. Włożyłem go między zęby i zaciągnąłem się od razu czując znaczący wpływ tytoniu.
Wyjąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer.
- Tu Zayn, masz chwile?
- Dla ciebie zawsze.
- Znajdź mi coś na niejaką Grey.
- Będzie trudno, nieskazitelna sztuka, ale jakoś sobie z nią poradzę, jakby co to wymyślimy coś.
- Dzięki, można na ciebie liczyć. - tymi słowami skończyłem rozmowę. 

środa, 1 października 2014

Część 2.



Perrie nie umiała się na mnie zbyt długo gniewać i żałuję tego, bo po 15 minutach przyszła do kuchni, gdzie piłem świeżo zaparzoną kawę. Usiadła na blacie i patrzyła na mnie swoim uwodzącym wzrokiem. Kiedyś mnie to kręciło, ale teraz... Nic dla mnie nie znaczy. Nie pojmuję jak to uczucie przez rok potrafiło się zniszczyło.
Gdy chciałem odejść od stolika Perrie zatrzymała mnie słowami:
- Jesteś zły? - na te słowa odwróciłem się.
- No co ty? Dlaczego miałbym być? - sarknąłem, ale Perrie widocznie tego nie zauważyła.
- To ja powinnam być zła. - powiedziała z uśmiechem i przystawiła swoje usta do moich, ale ja tylko cmoknąłem ją w policzek co bardzo ją zezłościło.
- Zayn. Co się z tobą dzieje? - zapytała rozczarowana.
- Przyjeżdżasz z trasy, bo stęskniłaś się za psem, a ja miałem inne plany niż siedzenie w domu i wysłuchiwanie o twoich problemach. Dobrze wiesz, że nie jest już tak jak kiedyś. - powiedziałem pod wpływem emocji.
-Myślałam... - powiedziała załamanym głosem i nie dokończyła.
- ...że związek na odległość ma sens? Też tak myślałem dopóki nie znalazłem się w takiej sytuacji. Widocznie oboje się myliliśmy.
- Myślałam, że jeszcze mnie kochasz. - dokończyła po chwili ciszy.
- Nadal kocham, ale w inny sposób. - powiedziałem prawdę, bo nienawiść to inna forma miłości, ona nie musi o tym wiedzieć.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę garderoby.
- Gdzie idziesz? - zapytałem, szczerze zaciekawiony jej reakcją.
- Pakować się. - odpowiedziała krótko i odwróciła wzrok.
- Gdzie się wybierasz? - zapytałem z nutką nadziei, że Perrie się wyprowadza.
- Jutro wyjeżdżam, mam koncert. Już nie pamiętasz? - odpowiedziała w jednej chwili niszcząc wszystko. Wtedy mnie olśniło, przyjechała, by mnie sprawdzić.
- Aż tak mi nie ufasz? - zapytałem zszokowany jej zachowaniem.
- O co ci znowu chodzi? - Czyżby udawała?
- Przyjechałaś żeby mnie sprawdzić? - wybuchłem. Chwyciłem ją za nadgarstki i w żelaznym uścisku dłoni przytrzymałem przy ścianie.
- Każdy wie, że pieprzysz każdą, a teraz jeszcze odzywają się w tobie islamskie nawyki. - serce mi stanęło, nie wiedziałem co odpowiedzieć, ona wiedziała co mówi.
- Dobrze wiesz, że nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy. - puściłem jej ręce, a ona rozmasowała je drżącymi dłońmi.
Poszedłem za nią do garderoby i opadłem na sofę ustawioną w rogu pomieszczenia.
Kiedy poczuła ona, że czuję się winny za moje "islamskie wybryki" zaczęła opowiadać mi o koncercie, który ją czeka.
Moje myśli uciekały, a powieki stawały się z minuty na minutę coraz cięższe...
(Siedziałem przy barze pijąc kolejną kolejkę. Od kilkunastu minut wpatrywałem się w jeden punkt przede mną. Była nim szczupła brunetka tańcząca w tłumie ludzi. Nieznajoma wyróżniała się, była inna od reszty, ubrana w śnieżnobiałą sukienkę sięgającą do połowy ud tańczyła wolniej niż pozostali.
Moje źrenice rozszerzyły się, gdy napotkała moje rozpalone spojrzenie. Zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła lekko...)
Ze snu wyrwał mnie wilgotny od czyjejś śliny policzek. Czyżby Perrie nie mogła wytrzymać? Ona nie ma umiaru.
Otworzyłem oczy gotowy, że zobaczę ją przyssaną do mojego policzka. Ledwo rozpostarłem powieki, a już ukazało mi się nic innego jak pies. Prawie spadłem z sofy, kiedy w ostatniej chwili podparłem się na ręce.
Skąd on się tu wziął? I czy scenka w barze była snem?

***

Wracam do was po bardzo, bardzo długiej nieobecności. Mam nadzieje, że jeszcze ktoś pamięta o tym blogu. Mile widziane komentarze.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

"Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje." - Blog zawieszony.

 Hej, *muzyka*
Jak już wiecie po tytule postanowiłam zawiesić wszystkie moje blogi z opowiadaniami, ponieważ nie wyrabiam już na zakrętach. Wiem, może to strasznie głupio brzmi, ale taka prawda. Po prostu nie mam pomysłów na dalsze przygody "bohaterów" opowiadań.

Podjęłam taką decyzje i nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek wróce do pisania. Przepraszam tych, którzy czytali moje wypociny (jeśli w ogóle takie osoby kiedyś istniały). Wiem, że zawiodłam Was na całej linii, ale nie miałam innego wyjścia, wcześniej czy póżniej i tak bym podjęła tą samą decyzje.