Otworzyłem szufladę i dotknąłem opuszkami palców bordowy krawat leżący
od roku w szufladzie. Z momentem dotknięcia materiału przed oczami
pojawiły mi się najlepsze chwile spędzone wraz z Perrie. Wziąłem do ręki
krawat i przyłożyłem do idealnie wyprasowanej koszuli, przegladając się
w lustrze.
Na początku patrzyłem na ubiór, ale potem poprowadziłem
moje oczy wyżej, na twarz. Wyglądała jak balon z którego uszło
powietrze. W moim przypadku powietrzem była Perrie. Właśnie, "BYŁA".
Dziś
nadszedł ten dzień, kiedy ja i Perrie mamy wziąźć ślub. Wszyscy już
zebrali się na plaży, by zobaczyć to podobno bardzo ważne wydarzenie.
Dla mnie też jest ono ważne, ale ci zebrani tu ludzie przeżywają to
bardziej niż ja sam.
Stoję boso na piasku i obserwuje z oddali gości
weselnych. Zastanawiam się czy dobrze robię wychodząc za Perrie, boje
się, że ją skrzywdzę. Tak , oczywiście bardzo ją kocham, ale nie mogę
obiecać jej, że będę ją kochać całe życie i będę jej wierny. A z tego co
się orientuje to właśnie to obiecuje się jednym słowem wypowiedzianym
przed ołtarzem.
Stoję na brzegu plaży i wpatruje się w swoje odbicie w
tafli falującej wody. Moja twarzy wygląda niepewnie, ale zarazem
uroczo. Jak stwierdziła to moja stylistka, kiedy skończyła swoją pracę.
Domyślam się, że była to trudna robota, ponieważ wczoraj świętowałem z
kumplami ostatni dzień wolności i jakoś tak samo wyszło, że dostałem w
nos.
W pewnej chwili tłum czekający już tylko na panne młodą zaczął
głośniej rozmawiać i wykrzykiwać jej imię. Z czarnego sportowego
samochodu wyszła blond włosa dziewczyna w niezbyt długiej, kloszowanej,
białej sukience, która w dolnej części pokryta była koronką, w jej
drobnej ręce znajdował się bukiecik ze stokrotek. Po chwili mój wzrok
natknął się na wzrok Perrie, wtedy już wiedziałem, że ona jest tą
jedyną.
Niestety chyba nie wiedziałem i nie postąpiłem właściwie, ale czasu nie da się cofnąć.
Postanowiłam zawitać do ciebie mimo, iż nie przepadam za Zerrie. Cóż, wypadałoby nie kłamać i powiedzieć, że to bardziej nie przepadam za Perrie, ale okej - skupmy się na fabule, zgoda?
OdpowiedzUsuńProlog przedstawia nam, iż... dzwony weselne zabiją, tak zabiły! Ale ostatnie zdanie napawa czytelników zmieszaniem. Co się stało? Co zrobił Zayn? Co zrobiła Perrie?
Uważam, że prolog jest dosyć zachęcający, nie spotkałam sie jeszcze z takim wcześniej.
Życzę mnóstwo weny na tę historię :)
Ciekawy prolog... Interesująco zapowiada się tak historia... Czekam na rozdział.. Życzę weny ...
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam bloga o takiej tematyce i nie jestem do końca pewna, czy przypada mi do gustu, ale... Ale! Zaciekawił mnie ten prolog i nawet przeczytam następną część :P
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie!
Intrygujący prolog :) Mogę powiedzieć jedynie tyle, że ta tematyka jest mi znana jedynie delikatnie, więc moja opinia będzie początkowo czystą kartą, którą - mam nadzieję - to opowiadanie zapełni samymi pozytywnymi opiniami! :)
OdpowiedzUsuń