Dzisiejszego dnia obudziłem się zaskakująco wcześnie, może dlatego, że
byłem lekko poddenerwowany spotkaniem z szefem Modest'u. Nie wiem
dlaczego dopiero teraz się na nie zdecydowałem, ponieważ od dawna nie
układa mi się z Perrie. Właściwie o jego końcu i początku naszego
związku miał zdecydować Modest.
Podniosłem się do siadu i spojrzałem
na drugą stronę łóżka. Była pusta. Bardzo mnie to nie zdziwiło, bo
wczoraj moja żona(nie wiem czy mogę ją tak nazwać, ale mam to w
papierach)wyjechała w trasę koncertową do Stanów. Raczej bardziej byłbym
zaskoczony, gdyby leżała koło mnie.
Zszedłem po schodach do idealnie
urządzonej przez Perrie kuchni. Przejechałem palcami po mahoniowym
blacie, tym samym przypominając sobie nasze upojne noce zaczynające się w
kuchni.
Zrobiłem sobie kawe, po czym wróciłem do sypialni i ubrałem
czarne spodnie i bluzę tego samego koloru z białym napisem "Cool kids
don't dance." Przed wyjściem spojrzałem ostatni raz w lustro i ubrałem
buty i wsiadłem do auta, czekającego na mnie przed domem.
Jeździłem
bez celu po ulicach Londynu, kiedy przypomniałem sobie co jest celem
mojej podróży. Odtworzyłem w głowie drogę do wielopiętrowego budynku. Z
tego co pamiętałem znajdował się dość blisko miejsca gdzie właśnie się
znajdowałem.
Dojechanie do siedziby Modest'u zajęło mi mniej więcej
15 minut. Wjechałem do podziemnego garażu, gdzie czekał już na mnie
menager. Wyszliśmy z podziemia i wjechaliśmy windą na piąte piętro,
gdzie od razu zauważyliśmy drzwi do biura szefa Modest'u, w którym byłem
częstym gościem. Weszliśmy bez pukania do przestronnego pomieszczenia
utrzymanego w jasnych kolorach. Na środku znajdował się czarny stół, a
wokół niego stało około sześć krzeseł, które miały wyglądać jak ze
szkła. Pewnie miały siać niepokój ludzi, którzy mieli na nich usiąść. W
moim domu też znajdowało się takich kilka, więc nie dałem się na to
nabrać.
- Witam - przywitał mnie mężczyzna w średnim wieku gestem podania ręki, który po chwili odwzajemniłem podając mu swoją. Mój menager zrobił to samo, po czym zajęliśmy nasze miejsca.
- Co sprowadza pana do nas, panie Malik? A gdzie pani Malik? - zapytał ze sztucznym uśmiechem, który triumfował mu na twarzy.
- Właściwie to już niedługo nie będzie panią Malik. - odpowiedziałem, a on spojrzał na mnie pytająco.
- Jak to? Przecież podpisaliśmy umowę? - podniósł się z miejsca i zaczął gestykulować dłońmi.
- Chce rozwiązać umowę, nie zależy mi na pieniądzach.
- Też mi na nich nie zależy.
- Uważaj, bo ci uwierzę. - prychnąłem głosem przesiąkniętym sarkazmem.
-
Dobra, zróbmy tak - znajdziesz haka na Perrie i zrobisz aferę. Wtedy
wycofam umowę i będziesz mógł pokazywać się ze swoimi laluniami, ok?
- O jakich laluniach mówisz?
- Ty już dobrze wiesz. - wstałem i podałem mu rękę, a mój menager zrobił to samo kilka sekund później.
Wyszliśmy
z pomieszczenia, a ja zwróciłem się do faceta, który był odpowiedzialny za moje interesy i negocjacje w imię mojego dobra, a tymczasem nic nie
zrobił, bym stanął na wygranej pozycji.
- Co to miało być? Płace ci chyba za bronienie mojego dobrego imienia, a ty nie powiedziałeś nic.
- Co miałem zrobić, miałem przecież się nie wtrącać.
- Ale to było dawno.
- Czyli mniej więcej godzinę temu.
-
Czyli dawno, ty masz wiedzieć kiedy się wtrącać, a kiedy nie. Ja się na
tym nie znam, ale widocznie ty wiesz mniej na ten temat.
- Jestem zwolniony, tak? - powiedział z niezbyt zdziwioną miną.
- Nie. - sarknąłem, ale widocznie on nie zauważył tego.
-
Serio? - zapytał zdezorientowany, jestem winny przeprosiny jego
psychiatrze, bo zniszczyłem pewnie sporo jego już dość dobrze zepsutą
psychikę.
- Spierdalaj, zwalniam cię. - krzyknąłem i wyszedłem z budynku.
***
Siedziałem
na kanapie popijając whiskey i myślałem co zrobić, by uwolnić się od
Perrie. Z rozmyślań wyrwał mnie roznoszący się po całym domu dźwięk
dzwonka do drzwi. Pokonałem parę metrów i znalazłem się przed drzwiami,
które prowadziły do wejścia. Przekręciłem zamek, a moim oczom ukazała
się blondwłosa dziewczyna, którą bardzo dobrze znałem.
- Hej,
wywalili cie z zespołu, że przyjechałaś? - zapytałem, po czym otworzyłem
szerzej drzwi, by mogła wejść. Dała mi buziaka w policzek i dalej
kontynuowała zaczętą wcześniej rozmowę:
- Może to by było nawet lepsze, przynajmniej częściej byśmy się widzieli.
Czy ona jest taka głupia czy tylko udaje, nie widzi, że w naszym związku już wszystko pozamiatane?
-
Byłoby świetnie, ale ty przecież kochasz swoich fanów, chyba nie chcesz
im tego zrobić. - wymyśliłem na szybko jakąś wymówkę, żeby Perrie nie
porzuciła swojej kariery, bo przecież po rozwodzie tylko to jej zostanie.
-
Masz racje - odpowiedziała i przytuliła się do mnie, po czym zaczęła
szukać naszego psa. - A tak poza tym to gdzie jest nasz pies? - zatkało
mnie, myślałem, że nie zapyta, ale to moja wina bo wypuściłem go z domu.
Myślałem, że nic mu się nie stanie, a teraz pewnie jest na jakiejś
licytacji jako pies Zayn'a Malik'a i Perrie Ewards. Nie chciałem jej
tego mówić, więc postanowiłem odwrócić jej uwagę.
- Interesujesz się tylko psem, a mnie to masz w dupie. Zainteresowałabyś się mną, ale dla ciebie ważniejszy jest pies.
- A może jeszcze mam się interesować dziwkami, które posuwasz jak mnie nie ma.
- O jakich dziwkach mówisz? - spytałem, udając, że o niczym nie wiem.
- Twój menager mi powiedział.
-
Ja nie mam menagera, dziś go zwolniłem. Chcesz wiedzieć co stało się z
twoim pieskiem? Wywiozłem go do dżungli. - nie wytrzymałem i skłamałem,
dziwka nie będzie ze mną tak gadać.
- A tak serio? - zapytała nie mogąc uwierzyć w poprzednią wersje.
- A tak serio to zawiozłem go do rzeźni, która nazywa się "Dżungla".
- Ze mną zrobisz to samo?
- Ciebie pogrzebie żywcem.
- Już idę się pakować. - odpowiedziała i ruszyła w stronę sypialni.
Zajebiste
OdpowiedzUsuńjak to czytam to cały czas się śmieje nie wiem dlaczego ale tak jest.
Podoba mi się twój styl pisania. A jako,że sama nienawidzię Zerrie to to
opowiadanie szczególnie przypadło mi do gustu :D
Pozdrawiam i życzę weny Karola <3 @LoloOficiall
Fajny masz styl pisania i mam nadzieję ,że kolejna część pojawi się szybko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny..
Witam! :D
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twojego bloga przypadkowo, ale na pewno zostanę na dłużej, ponieważ wciągnęła mnie ta historia! Muszę przyznać, że nie przepadam za Zerrie- lubię ich jako jednostki, natomiast jako para nigdy do mnie nie przemawiali. Nie hejtuję ich, jednak też nie jestem fanką.
Mamy tu do czynienia z Zaynem, który był kiedyś tak strasznie zakochany w Perrie, a teraz, kiedy coś się zepsuło w tym związku, zdradza ją na prawo i lewo. Dobrze zrozumiałam? Dodatkowo, chłopak chce rozwodu… Nie wiem, ale może jednak spróbowałby zawalczyć o ten związek? Z prologu wnioskowałam, że ich związek był wręcz idealny, bardzo się kochali, więc dlaczego nie chce tego naprawić? Myślałam, że Perrie okaże się jędzą, jednak jeszcze nie ukazałaś nam powodu zmiany jego uczuć. Co do samej Perrie- nie umiem do końca stwierdzić, czy ona uważa tak samo jak jej mąż… Czy dla niej ten związek też już nie ma sensu? Czy jeszcze go kocha? Osobiście chyba jednak kopnęłabym w dupę męża, który by mnie zdradzał… Jak on tak może?! Nie mógł przynajmniej poczekać do oficjalnego rozwodu? Cham, świnia, prostak. Tak się nie robi!
Mam jednak nadzieje, że może jednak uda im się porozumieć i będą próbowali odbudować relacje między nimi…
Pozdrawiam i życzę weny! :)
W wolnym czasie zapraszam do siebie na http://that-what-makes-you-beautiful.blogspot.com/
Hej;) Wpadłam do Ciebie dzięki reklamie, którą zostawiłaś u mnie, ale nie żałuję. Wciągnął mnie ten rozdział, bo tak naprawdę nie wiem czego mam się spodziewać. Zayn jako główna postać ma na pewno swoje racje i pewnie wie, co robi, a mimo to nie jestem do końca przekonana co do jego racji. Na razie bardziej pozytywną osobą wydaje mi się Pierre, bo choć stara się być miła. Nie wiem jak Zayn mógł pomyśleć o swojej żonie "dziwka" jak może ją tak nazywac? Nie podoba mi się na razie ta postać, ale z wielką ciekawością dowiem się dlaczego on się tak zmienił. Musiał mieć w końcu jakiś powód. No i o jaką umowę chodzi?:)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział, a w wolnej chwili zapraszam do siebie na moje opowiadanie ;)
sila-jest-we-mnie.blogspot,com
Super! Super! Super! Świetnie piszesz. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lilka.
louistomlinson-change-my-life.blogspot.com
Jeśli masz problemy z ustawieniami na swoim blogu, zapraszam na http://blogowy-poradnik.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńI powiem szczerze, że udany rozdział. Będę wpadała częściej, bo jestem tutaj dopiero pierwszy raz! xx
PS: To mój blog z opowiadaniem ff o Niall'u http://or-ever-will-be-fine.blogspot.com/ Jeśli chcesz to wpadnij i zostaw po sobie ślad. Będzie mi strasznie miło kochana ;3
Pozdrawiam xx
Świetny! Nie mogę doczekać się następnego! Dominika :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://polishfriends216.blogspot.com/ Mile widziane komentarze :)
Nie mam pojęcia, kto jest bardziej winny rozpadowi... mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach to się jakoś rozjaśni, bo właściwie - jakby nie patrzeć - to on ponosi największą winę (przynajmniej tak wywnioskowałam), a tymczasem traktuje ją, jakby wniosła do jego życia wiele złego...
OdpowiedzUsuń