środa, 1 października 2014

Część 2.



Perrie nie umiała się na mnie zbyt długo gniewać i żałuję tego, bo po 15 minutach przyszła do kuchni, gdzie piłem świeżo zaparzoną kawę. Usiadła na blacie i patrzyła na mnie swoim uwodzącym wzrokiem. Kiedyś mnie to kręciło, ale teraz... Nic dla mnie nie znaczy. Nie pojmuję jak to uczucie przez rok potrafiło się zniszczyło.
Gdy chciałem odejść od stolika Perrie zatrzymała mnie słowami:
- Jesteś zły? - na te słowa odwróciłem się.
- No co ty? Dlaczego miałbym być? - sarknąłem, ale Perrie widocznie tego nie zauważyła.
- To ja powinnam być zła. - powiedziała z uśmiechem i przystawiła swoje usta do moich, ale ja tylko cmoknąłem ją w policzek co bardzo ją zezłościło.
- Zayn. Co się z tobą dzieje? - zapytała rozczarowana.
- Przyjeżdżasz z trasy, bo stęskniłaś się za psem, a ja miałem inne plany niż siedzenie w domu i wysłuchiwanie o twoich problemach. Dobrze wiesz, że nie jest już tak jak kiedyś. - powiedziałem pod wpływem emocji.
-Myślałam... - powiedziała załamanym głosem i nie dokończyła.
- ...że związek na odległość ma sens? Też tak myślałem dopóki nie znalazłem się w takiej sytuacji. Widocznie oboje się myliliśmy.
- Myślałam, że jeszcze mnie kochasz. - dokończyła po chwili ciszy.
- Nadal kocham, ale w inny sposób. - powiedziałem prawdę, bo nienawiść to inna forma miłości, ona nie musi o tym wiedzieć.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę garderoby.
- Gdzie idziesz? - zapytałem, szczerze zaciekawiony jej reakcją.
- Pakować się. - odpowiedziała krótko i odwróciła wzrok.
- Gdzie się wybierasz? - zapytałem z nutką nadziei, że Perrie się wyprowadza.
- Jutro wyjeżdżam, mam koncert. Już nie pamiętasz? - odpowiedziała w jednej chwili niszcząc wszystko. Wtedy mnie olśniło, przyjechała, by mnie sprawdzić.
- Aż tak mi nie ufasz? - zapytałem zszokowany jej zachowaniem.
- O co ci znowu chodzi? - Czyżby udawała?
- Przyjechałaś żeby mnie sprawdzić? - wybuchłem. Chwyciłem ją za nadgarstki i w żelaznym uścisku dłoni przytrzymałem przy ścianie.
- Każdy wie, że pieprzysz każdą, a teraz jeszcze odzywają się w tobie islamskie nawyki. - serce mi stanęło, nie wiedziałem co odpowiedzieć, ona wiedziała co mówi.
- Dobrze wiesz, że nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy. - puściłem jej ręce, a ona rozmasowała je drżącymi dłońmi.
Poszedłem za nią do garderoby i opadłem na sofę ustawioną w rogu pomieszczenia.
Kiedy poczuła ona, że czuję się winny za moje "islamskie wybryki" zaczęła opowiadać mi o koncercie, który ją czeka.
Moje myśli uciekały, a powieki stawały się z minuty na minutę coraz cięższe...
(Siedziałem przy barze pijąc kolejną kolejkę. Od kilkunastu minut wpatrywałem się w jeden punkt przede mną. Była nim szczupła brunetka tańcząca w tłumie ludzi. Nieznajoma wyróżniała się, była inna od reszty, ubrana w śnieżnobiałą sukienkę sięgającą do połowy ud tańczyła wolniej niż pozostali.
Moje źrenice rozszerzyły się, gdy napotkała moje rozpalone spojrzenie. Zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła lekko...)
Ze snu wyrwał mnie wilgotny od czyjejś śliny policzek. Czyżby Perrie nie mogła wytrzymać? Ona nie ma umiaru.
Otworzyłem oczy gotowy, że zobaczę ją przyssaną do mojego policzka. Ledwo rozpostarłem powieki, a już ukazało mi się nic innego jak pies. Prawie spadłem z sofy, kiedy w ostatniej chwili podparłem się na ręce.
Skąd on się tu wziął? I czy scenka w barze była snem?

***

Wracam do was po bardzo, bardzo długiej nieobecności. Mam nadzieje, że jeszcze ktoś pamięta o tym blogu. Mile widziane komentarze.

4 komentarze:

  1. Rzeczywiście długo Cię nie było, ale dziwnym trafem wchodząc na bloga pamiętałam, że kiedyś coś tu czytałam i nawet fabuła w miarę mi się przypomniała;D Miło, że w końcu dodałaś coś nowego. Zayn w dalszym ciągu napawa mnie odrazą. Facet jest kompletnie nie czuły i szczerze powiedziawszy wcale go nie lubię. Pierre moim zdaniem również nie zachowuje się tak jak należy. Daje się traktować jak szmatę. W imię czego? W bardzo dobitny sposób pokazujesz, że chłopak przestał ją kochać i to jest naprawdę smutne. Bo gdy miłość się skończyła to co między nimi zostało? Chyba nic, dlatego nie rozumiem dlaczego Pierre w dalszym ciągu przy nim jest. Czy nie widzi jego obojętności?

    Życzę weny do napisania kolejnego rozdziału;) A Ciebie zapraszam do siebie na moje opowiadanie, bo z braku czasu nie czytam opowiadań autorek, które są obojętne na moją twórczość. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Postać chłopaka w tym opowiadaniu jest dosyć irytująca - przeważnie lubię tego typu bohaterów, ale Zayn jakoś mnie odraża. On chyba nie ma za grosz pojęcia co to szacunek. Z kolei Pezz jest tak naiwna, no i nie okłamujmy się, tania. Nie wiem kto jest większym zerem tutaj - on czy ona? Ale z drugiej strony to jest fajne, ponieważ zupełnie zepsute charaktery mogą wspólnie coś "zbudować". Trzymam kciuki :)
    + http://dumb-love-fanfiction.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja właściwie też nie polubiłam głównego bohatera. Nienawidzę ludzi, których jedynym celem życia jest osiągnięcie własnego szczęścia, bez względu na to, czy się rani innych... a taki niewątpliwie jest Zayn. Co do Perrie to właściwie chyba jest dość zagubiona, ale jakoś tak specjalnie nie przypisałam jej negatywnych określeń. Po prostu tak życie ją urządziło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby nie było niedopowiedzeń: chodzi mi o jej małżeństwo :D

      Usuń